13 kwietnia 2104 r.
Tekst i zdjęcia: Piotr Materek
W podróży do Albanii jechał ze mną Bóg. Czuwał, by nic mi się nie stało, bym nie dał się ponieść ułańskiej fantazji. Ale najważniejsze, że nie pozwolił mi zwątpić w siebie i stawiał na mojej drodze wspaniałych ludzi.
Wstaję niezbyt wcześnie. Nie tak, jak sobie pierwotnie zakładam. Wykonuję poranny schemat: łazienka, śniadanie dla siebie, dla Lakaki, czułe pożegnanie z Ukochaną, zawieźć Lakakę do przedszkola i tu schemat się urywa. Normalnie postąpiłbym jak co dzień, ale nie dziś. W garażu czeka już objuczony Szerszeń. Dzień wcześniej przygotowania do jazdy zajmują mi ok. 6 godz. Wszystko robię pierwszy raz. Do końca nie wiem gdzie i jak rozplanować bagaż. Znaków zapytania rodzi się coraz więcej. Co powinno być w sakwach bocznych, co w tankbagu, co w torbie centralnej? A jak zaliczę glebę, to co ucierpi i czy może ucierpieć? No i jeszcze zmiana kół na offroadowe.
Zobacz całość:
motovoyager.net/2014/04/samotna-albania-podroz-z-bogiem-na-tylnej-kanapie-wyprawa/