RAMIZ ALIA JEST WŚRÓD NAS - artykuł Fatosa Lubonji


Ramiz Alia

Kiedy piszemy o jakimś historycznym wydarzeniu, albo o postaci historycznej, żyjącej lub nie, staramy się w istocie, bezpośrednio bądź pośrednio, lepiej zrozumieć siebie. W takim też kontekście będę widzieć postać zmarłego niedawno Ramiza Alii.

Zacznę od tego, że zupełnie nie zgadzam się z opinią upowszechnianą w mediach, że był on „ostatnim dyktatorem i pierwszym demokratą”, co w wielu przypadkach, w zależności od politycznych afiliacji autorów, sprowadza się do określania go przez jednych jako „dyktatora”, przez drugich jako „demokratę”. Nie zgadzam się z tym, że po pierwsze historyczną postać traktuje się albo jak potwora, albo jak anioła, czyli że reprezentuje ona coś, czym sami nie jesteśmy, a po drugie, nie przystaję na czarno-białą linię rozdzielającą okres komunistyczny od postkomunistycznego. Zawsze podzielałem pogląd, że to co się działo w Albanii w ciągu ostatnich dwudziestu lat jest pod wieloma względami – choć nie całkowicie – kontynuacją kultury komunistycznej, tyle że w nowej formie.  I biorąc pod uwagę ten kontekst uważam, że taki typ polityka jak Ramiz Alia często odnajdujemy w dzisiejszej albańskiej polityce – i nie tylko w polityce – jako dziedzictwo tamtych czasów. Innymi słowy,  ponieważ wciąż dominuje kultura, która rodzi dyktatorów i ich posłuszne narzędzia, nie można nazywać Alii ani ostatnim dyktatorem, ani pierwszym demokratą.   


Ramiz Alia (z lewej), na pierwszym planie Enver Hodża

Na czym więc polega fenomen Ramiza Alii? Moim zdaniem, można go zrozumieć tylko wtedy, kiedy weźmie się pod uwagę jego relacje z Enverem Hodżą jako dyktatorem sprawującym władzę przez dziesiątki lat (unikam określenia „pierwszy dyktator”, jakiego używają niektórzy). Pisałem już o tym przy innej okazji, że jest to relacja syna z ojcem w społeczeństwie, które nie zdołało dokonać „ojcobójstwa” w symbolicznym, psychoanalitycznym znaczeniu terminu: jako akt wyzwolenia spod autorytetu ojca. Polityczne życie Ramiza Alii było w istocie życiem w cieniu „ojca”, broniła go władza „ojca”, on sam nigdy nie brał jakiejkolwiek odpowiedzialności, ponieważ tę ponosił „ojciec”. Alia nigdy nie sprzeciwiał mu się ani słowem, ani działaniem, a po śmierci chronił jego nienaruszoną pamięć. Ta psychologiczna struktura jest jeszcze niezmieniona w kulturze naszego społeczeństwa. Chodzi o to, że wraz z upływem czasu pierwszą autorytarną postać – biologicznego ojca, zastępuje szef, boss, dyktator i w identyfikowaniu się z nią dochodzi się do utraty własnego ja, w wyniku czego ta druga osoba myśli i czuje jak szef/dyktator. Taki klon cenzuruje każdą swoją myśl przeciwko „ojcu”, albo wątpliwość, jaka mogłaby się zrodzić. Takiego „syna” można nazywać w zależności od punktu widzenia wiernym druhem, narzędziem, wspólnikiem w przestępstwie, ofiarą, sługusem. Po śmierci dyktatora taki syn/klon gotów jest przejąć i grać tę samą rolę. W takim sensie okrutny dyktator i posłuszny mu „syn” są dwiema stronami tego samego medalu. Taki właśnie był Ramiz Alia przez cały czas, kiedy Hodża był dyktatorem Albanii i potem, kiedy sam stał się pierwszą osobą w kraju.

Ktoś mógłby powiedzieć, że wielu spośród tych wiernych druhów, narzędzi, wspólników, sługusów dyktator wyeliminował, tego natomiast zostawił jako następcę. Mógłby więc zapytać, czym Alia różnił się od nich. Myślę, że różnice są drugorzędne wobec tego, co powiedziałem wyżej. Fakt, że Alia został wybrańcem Hodży, zawdzięcza on, moim zdaniem, częściowo swoim zdolnościom: stawiać kroki jak najciszej, być zawsze w cieniu Envera Hodży, nie pokazywać własnego ego Częściowo zawdzięcza to szczęściu, a częściowo temu, że był prawie o dwadzieścia lat młodszy od niego i bardziej wyrobiony intelektualnie niż reszta i w ten sposób odsuwał zainteresowanie sobą bez pośredników. Poza tym pozostawał w dobrych relacjach z żoną Envera, Nehxhmije, z którą był spowinowacony, co w Albanii ma niemałe znaczenie.


Ramiz Alia (z lewej) i Enver Hodża

Czy różnił się od Envera Hodży? Historie monarchów następujących po sobie pokazują, że nie zawsze ojciec i biologiczny syn mieli takie same charaktery, jedni byli bardziej energiczni, drudzy bardziej apatyczni, także czasy, w których żyli często były inne: jedni rządzili w okresie rozkwitu, inni w okresie upadku. W takim sensie można powiedzieć o Ramizie Alii, że był bardziej apatyczny niż Hodża i Shehu, i że żył u schyłku reżimu. Jeśli zaś u Envera Hodży pragnienie mordowania nawet najbliższych towarzyszy będziemy uważać nie tylko/po prostu za ideologiczną kwestię władzy, ale, jak świadczą o tym studia nad innymi dyktatorami, także za chorobę bliską paranoi i z pewnego rodzaju dewiacjami podobnymi do tych, jakie mają seryjni mordercy, to można powiedzieć, że Ramiz Alia nie miał takich chorób, był zdrowszy psychicznie i dlatego bliższy kontaktu z rzeczywistością.

Obstaję mimo wszystko przy tym, iż fakt, że po śmierci ojca syn może przejąć wszystkie jego zwyczaje, albo okazać się łagodniejszy czy bardziej racjonalny, jest wtórny wobec tego, co powiedziałem na początku. Ramiz Alia w istocie zachował strukturę relacji ojciec tyran-podporządkowany mu syn w kulturze autorytarnej, klanowej i paternalistycznej bazującej na wierności i podporządkowaniu ojcu nawet w zbrodni. Jego sympatycy odrzucają dziś oskarżenie, że Ramiz Alia jest przestępcą, nawet jeśli głosował za wszystkimi zbrodniami Envera Hodży. Moim zdaniem, nie ulega żadnej wątpliwości, że Ramiz Alia był odpowiedzialny za ciężkie przestępstwa, choć nie można go uważać za ich inicjatora, albo inspiratora. Wystarczy jego podpis pod rozstrzelaniem bez sądu 21 intelektualistów w 1951 roku, choć wiadomo, że mordu dokonali przestępcy bardziej okrutni, Enver Hodża i Mehmet Shehu, aby poprzeć to oskarżenie. Gdyby oni nie podpisali tego pisma, nie tylko nie ponosiliby odpowiedzialności za tę zbrodnię, ale z pewnością uniknęliby innych zbrodni, które nastąpiły później. Jeśli przypisuje się Alii zasługę dokonania „bezkrwawej” zmiany, nikt nie zastanowi się głębiej nad pytaniem: dlaczego tak wiele mówi się o krwi, a wielu nawet twierdzi, że krew była potrzebna? Ramiz Alia i jego towarzysze dokonali wielu potwornych przestępstw na tysiącach niewinnych mężczyzn i kobiet, ale także na niemowlętach i dzieciach, które nie tylko pozostały bez rodziców, ale wyrzucone poza nawias, internowane, pozbawione zostały tego, co dzisiaj nazywa się podstawowymi prawami człowieka: równości wobec prawa, prawa do oświaty, ochrony zdrowia itd. Łatwość, z jaką jego sympatycy i zwolennicy odrzucają te przestępstwa nawet teraz, kiedy wychodzą na światło dzienne wszystkie ich okrucieństwa i  zrzucają je na „ojca”, albo „czasy”, albo wymieniają tylko zasługi, jest symptomem tego, o czym mówiłem wcześniej, społeczeństwa, które nie dokonało „ojcobójstwa”.   

Oto dlaczego upieram się przy tym, że taka postawa nie jest kwestią osobistą człowieka, ale kwestią dziedzictwa kulturalnego albańskiego społeczeństwa, które Ramiz Alia kontynuował i pogłębiał, powiedziałbym, swoim życiem i dziełem, także swoimi wspomnieniami. Krzyki Sabahet Kasimati, którą wleczono na śmierć, a ciało wrzucono do dołu wraz z 20 innymi niewinnymi, powinny niepokoić sumienie każdego normalnego człowieka w Albanii, ale nie Ramiza Alii, który podpisał ten akt. Alia ani po śmierci Envera Hodży, ani także po śmierci reżimu, który Hodża zbudował, nie zanegował głównego przestępcy, podobnie jak ci ludzie nie zanegowali Ramiza Alii. W istocie kultura autorytarna, paternalistyczna nie stawia prawdy, zasad, ideału, praworządności ponad wszystko, ale autorytet ojca i przetrwanie klanu, który on reprezentuje. Powiedzenie Brutusa: „zabiłem Cezara nie dlatego, że go nie kochałem, ale dlatego, że bardziej niż jego kochałem Rzym” według tej kultury brzmi: „Spaliłem Rzym nie dlatego, że go nie kochałem, ale bardziej niż Rzym kochałem Nerona”.



Ktoś może użyć kontrargumentu, że Alia zezwolił na zburzenie pomnika Envera Hodży oraz na aresztowanie Nexhmije Hodży. Kiedy mówię o ojcobójstwie, albo o odrzuceniu ojca w sensie psychologicznym, a nawet w fizycznym, jako potrzebie wyzwolenia się spod autorytarnej przemocy klanu i jego wodza, o dążeniu do większej wolności, równości i demokracji, jako afirmacji własnej osobowości, mam na myśli działanie dobrowolne, motywowane głębokim przekonaniem. Zburzenie pomnika Envera Hodży, aresztowanie Nexhmije Hodży, czy też niektóre słowa rzucane na stronach „Wspomnień” dotyczące błędów” reżimu nie były podyktowane owym głębokim przekonaniem, były po prostu instrumentami służącymi przeżyciu, oznaką jego oportunizmu. Przypominam także, że inaczej niż można myśleć, ten oportunizm był charakterystyczny także dla jego ojca, Envera Hodży. Wystarczy wspomnieć jego serwilizm wobec Tity, Chruszczowa, albo Chin, a potem zerwanie z nimi i czarne słowa, jakie padały pod ich adresem, aby zrozumieć, że Ramiz Alia nie robił nic innego, jak tylko postępował zgodnie z naukami „ojca”.

Wszystko, co przedstawiłem wyżej prowadzi do konstatacji, że Ramiz Alia jest wśród nas. Politycy, którzy zachowują się i działają w istocie tak samo jak on, są rasą najbardziej rozpowszechnioną. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nawet kiedy mówią o przestępstwach Alii, albo swoich przeciwników, to generalnie nie mają ani oczu, ani uszu, ani ust, aby widzieć, mówić i protestować przeciwko przestępstwom w nowych czasach swoich bossów. W państwie prawa Ramiz Alia mógłby być uznany za współwinnego zbrodni Envera Hodży i skazany, ale w państwie prawa należałoby znaleźć winnych lub współwinnych około 3000 ofiar roku 1997 1) , utonięcia w morzu tysięcy Albańczyków, a także śmierci tego nieszczęśnika, którego wrzucił do kanału były premier, po tym jak potrącił go samochodem; także za Gërdec 2) , za 21 stycznia 3) , za współpracę z mafią, za nieskończoną korupcję itd. Problem w tym, że nie jesteśmy w stanie zbudować państwa prawa właśnie z powodu dziedzictwa, jakie zostawili nam po sobie Enver Hodża i Ramiz Alia, ponieważ wciąż stawiamy miłość albo podporządkowanie Neronowi ponad zasady prawa  i prawdy. Jest wielce prawdopodobne, że jutrzejsze pokolenie będzie mówić o przestępstwach popełnionych w latach tzw. transformacji, o korupcji, zabójstwach, kradzieży, grabieży, strachu Albanii tak samo, jak mówi się dzisiaj o komunizmie, zwalając je na jakiegoś innego Hodżę, albo Alię i nadal popełniać będzie przestępstwa w imię miłości do innych bossów klanów właśnie dlatego, że nie chcemy zrozumieć, że zło jest wśród nas.
 
  1. Po upadku „piramid finansowych” w 1997 r. Albanię ogarnęła wojna domowa, która zebrała krwawe żniwo [wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki].

  2. 15 marca 2008 r. we wsi Gërdec w środkowej Albanii doszło do serii eksplozji zgromadzonej amunicji, w wyniku, których śmierć poniosło 26 osób, a blisko 300 zostało rannych. Wskutek katastrofy uległo uszkodzeniu 4200 domów mieszkalnych, z czego 412 zostało zniszczonych całkowicie.

3.  21 stycznia 2011 r. w wyniku antyrządowych zamieszek w Tiranie cztery osoby poniosły śmierć, 55 zostało rannych.
 
Autor: Fatos Lubonja, gazeta Panorama, 14 października 2011 r.


Tłum. i red. Dorota Horodyska
Wszelkie prawa zastrzeżone

Towarzystwo Polsko-Albańskie
05-805 Otrębusy
ul. Spacerowa 17
 
Konto:

Towarzystwo Polsko-Albańskie
58 2130 0004 2001 0741 4378 0001
Volkswagen Bank Polska S.A.

 

Dziś57
W tygodniu495
W miesiącu4559
Wszystkie491983

wtorek, 19 marzec 2024
Our website is protected by DMC Firewall!